sobota, 28 stycznia 2012

Kobieta potrafi!

Wstawiam tego posta właśnie w sobotę z myślą, że z kubkiem ciepłej kawy/herbaty znajdziecie chwilę aby przeczytać go do końca;)


Jaki jest wasz stosunek do oszczędzania? Co was wtedy motywuje i jaki widzicie w tym cel?

Jestem kobietą. Może i nie oznacza to, że z tego tytułu nie jestem zdolna do oszczędzania, ale ośmielę się twierdzić, że my kobiety, potrzebujemy znacznie więcej produktów do codziennego życia niż mężczyźni. Mam na myśli tutaj tak banalne i podstawowe rzeczy jak tampony, podpaski, wkładki higieniczne, waciki, pilniczek do paznokci, suszarka do włosów itp. itd. Czyli rzeczy, które poprostu z przyczyn fizycznych są nam niezbędne.;) Faktem jest również, że jesteśmy bardziej chłonne w kwestii zakupów. A to nowa szminka (co z tego, że podobną już mamy), czy buty na jedną okazję. Zawsze coś jest potrzebne z tych rzeczy, bez których jesteśmy w stanie normalnie funkcjonować. I ja właśnie o tym.


Raczej nie mam w zwyczaju kupować 10 szminek w różnych odcieniach czerwieni czy 5 szamponów na raz. Moim problemem jest to, że idąc do sklepu w określonym celu, często wychodzę z przedmiotami, których nie planowałam kupić. A bo promocja, a bo tego jeszcze nie mam. I tak od jednych zakupów do drugich, a kasa ucieka niewiadomo gdzie. No i nadszedł tego kres, kiedy po pewnym okresie M. zauważył, że moja kupka "odłożonych" pieniędzy jest znacznie szczuplejsza niż jego (przy tym samym wynagrodzeniu). Po krótkiej wymianie zdań, podczas której M. skutecznie mnie sprowokował, weszliśmy w zakład. Przez najbliższe 10 tygodni miałam zaoszczędzić daną kwotę, która w procentach wynosiła 60% sumy, którą mogłam wydać. Bez chwili zastanowienia w to weszłam. Bo co, że niby nie potrafię? A już ja Ci pokażę!:)


Dopiero po chwili, gdy emocje opadły i sprawa była zamknięta uświadomiłam sobie, że w najbliższych 10 tygodniach czekają nas: urodziny dwóch osób, święta i sylwester. I dodatkowo opłacenie kursu językowego. Trzeba to było rozplanować... 



W punktach, krok po kroku, pokażę wam jak poradziłam sobie z tym wyzwaniem.

  1. Wyznaczyłam cel. Mój cel już znacie;) Wiadomo, że gdy robimy coś bezcelowo, to w końcu dochodzimy do wniosku, że cała sprawa nie jest nam w ogóle potrzebna i nie ma co się bawić i ograniczać. Ważne jest również uświadomienie sobie, że oszczędzanie wcale nie jest ograniczeniem, a wręcz przeciwnie daje nam więcej możliwości. Przede wszystkim walczymy z nadmiernym i bezsensownym wydawaniem pieniędzy na przedmioty, które nie przydadzą nam się po dwóch użyciach i których może byśmy wcale nie chciały, gdybyśmy zastanowiły się nad ich zakupem po raz trzeci. Poza tym każda zaoszczędzona kwota jest dla nas małym sukcesem. Ćwiczymy swoją silną wolę oraz zmieniamy nawyki konsumpcyjne. A dodatkowo zbliżamy się wielkimi krokami do celu:D
  2. Rozłożyłam swoje wydatki. Prosta sprawa, wymaga jedynie chwilowego zastanowienia. Pieniądze, które (po odliczeniu wszystkich kosztów jakich dostarcza nam życie czyli rachunki, jedzenie itd.) możemy przeznaczyć na nasze wydatki czy przyjemności zamieniamy na procenty. Przykładowo weźmy 100 zł (100%) na tydzień, czyli prosty rachuneczek- odkładam każdego tygodnia 60% - 60 zł. Możecie się teraz zastanawiać dlaczego rozłożyłam ten proces na tygodnie, a nie na miesiące. Otóż wynagrodzenie dostaję co tydzień, więc jest mi tak łatwiej. A poza tym łatwiej nam sobie uzmysłowić co będzie potrzebne w najbliższym dniach niż miesiąc do przodu.
  3. Lista zakupów. Myśląc w perspektywie tygodnia łatwiej jest nam wyobrazić sobie czy też sprawdzić co będzie nam tak NAPRAWDĘ potrzebne w najbliższych dniach. Robiąc listę zakupów ustalamy sobie listę priorytetów, wiadomo każdy ma swoje. Wybieramy dzień kiedy chcemy zrealizować zakupy i ze starannie przygotowaną listą wybieramy się do sklepu. Dzięki temu spędzamy na zakupach mniej czasu, a ten zaoszczędzony przeznaczamy na relaks. Rozumiem, że dla niektórych zakupy to relaks, ale jak wiadomo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i ja teraz z tego właśnie miejsca.
    Ciężko jest nie patrzeć na inne produkty czy rzeczy, które nie znalazły się na naszej liście, doskonale o tym wiem. Jednak zawsze możemy zastanowić się nad ich zakupem w domowym zaciszu i dojść do wniosku czy NAPRAWDĘ musimy to mieć. Naprawdę działa;)
  4. Perspektywa. Mimo tego, że rozplanowałam wszystko dzieląc czas na tygodnie, to i tak po głowie tłukły się myśli dotyczące wydatków związanych z imprezami czy świętami, o których wspomniałam na początku. Ważna rzecz - jeśli wiem, że w najbliższym miesiącu czy dwóch szykują się większe wydatki, to nie zostawiam tego na ostatnią chwilę z myślą „a jakoś to będzie, coś tak kupię i po problemie”. A właśnie, że figa. Bo na szybko kupujemy rzeczy , które wpadną nam w oko czy w rękę i wtedy mówimy „no trudno, muszę to kupić, bo co teraz mam zrobić”. A przecież planując wcześniej możemy poszukać prezentu w różnych miejscach, porównać ceny i wtedy na spokojnie się zastanowić zamiast przepłacać. Oczywiście są takie sytuacje, kiedy wyskakuje nam coś spontanicznie i wtedy pojawiają się dylematy. Taka sytuacja pojawiła się u mnie w sylwestra, kiedy to pozwoliłam sobie na sukienkę. Przez kolejny tydzień starałam się nie wydawać pieniędzy w ogóle, aby zwróciła się suma sukienki. Uwierzcie, że nie ucierpiałam na tym w ogóle (mniejsze ilości czekolady wbrew pozorom nie wpłynęły na mnie negatywnie;)), a w Sylwestra wyglądałam tak jak chciałam;)
  5. Notowanie. Zatrzymywanie rachunków. Zrobiłam krótką listę, gdzie mogłam przy każdym zaoszczędzonym tygodniu wstawić ptaszka, oznajmiającego „tak! Udało się!”. Zatrzymywanie rachunków (przynajmniej na tydzień, choć lepiej zatrzymać je na miesiąc) pomogło mi nie zadawać sobie pytania „Cholera, gdzie są moje pieniądze? Przecież nie kupiłam zbyt wiele ostatnio”. Baardzo ważne w mojej sytuacji okazałay się rachunki za pojedyncze produkty, o których po 5 minutach zapominałam. A tutaj wszystko czarno na białym.

Jeszcze 2 miesiące temu moja skarbonka (gdybym ją miała) wyglądałaby zapewne tak:



Ustalając plan działania nie kierowałam się żadnymi poradnikami ani innymi pomocami. Wiem, że na mnie ten plan zadziałał skutecznie i co lepsze, po tych 10 tygodniach chcę więcej! Podniosłam poprzeczkę i mam nadzieję, że i tym razem odniosę sukces;) Co prawda nie muszę już nic udowadniać ani sobie, ani M. więc cel też jest inny, jeszcze bardziej motywujący;)



 Jakie są wasze sposoby na oszczędzanie? I co powiecie o moich?:)



Spokojnego weekendu, regenerujcie siły na nadchodzący tydzień, a ja uciekam do kina;)

    10 komentarzy:

    1. Ech, ja niby staram się oszczędzać, odkładam na półkę produkty, których nie potrzebuję, oszczędzam również na prądzie, wodzie jak tylko mogę, dla siebie i dla świata ;) A jednak zawsze coś mi wpadnie w oko, na coś się nakręcę. Jeśli nie wydaję na ubrania, przez miesiące nic nie kupuję, bo mówię sobie - po co mi, to co mam wystarcza, to wydaję na kosmetyki, których wcale nie mam dużo, ale ciągle dochodzą jakieś z innym przeznaczeniem niż te, które mam. Jest też jasna strona mojego zarządzania pieniędzmi. Prowadzę spis wszystkich wydatków, dzięki czemu kontroluję ile pieniążków wydaję i na co, z podziałem na kilka kategorii. Również włożyłam pewną sumę na lokatę, której nie mam zamiaru likwidować póki co, a od tego roku postaram się co miesiąc przelać np. 100zł na drugie konto, z którego też nie mam zamiaru ich spowrotem pobierać ;) Niech sobie rosną. Powodzenia w Twoich planach oszczędzania!

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Taki spis wydatków to świetna sprawa;) Dzięki! I również życzę powodzenia;)

        Usuń
    2. Dostajesz wynagrodzenie co tydzien? Pewnie mieszkasz w UK.
      Ja studiowalam przez 3 lata w UK i wynagrodzenie co tydzien, w piatek, bylo moim utrapieniem.
      Moje sposoby na oszczedzanie? Zalezy na co :) Zawsze mam pule pieniedzy, ktorej nie rusze, co miesiac minimalna czesc wynagrodzenia laduje na koncie oszednosiowym. Ogolnie, czasem wydaje duzo i za duzo, ale mam jakis wewnetrzny limit, ktory nie pozwala mojej karcie zaduzac sie:)

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Tak, aktualnie jestem w UK :) Akurat dla mnie wynagrodzenie tygodniowe to najlepsze i sprawiedliwe rozwiązanie;)

        Usuń
    3. Świetny BLOG ;)!
      Zapraszam do mnie ;);*

      OdpowiedzUsuń
    4. Twój post dał mi dużo do myślenia. Niestety oszczędzanie przychodzi mi z ogromną trudnością :(, zawsze staram się usprawiedliwiać sama przed sobą i uciszać swoje wyrzuty sumienia. Ale basta!. Postaram się wcielić w życie Twoje metody.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Spróbuj! Mam nadzieję, że u Ciebie też się sprawdzi ten plan;) Powodzenia i czekam na wieści z frontu:)

        Usuń
    5. ja nauczyłam się oszczędzać dawno temu... nie miałam kieszonkowego jak każda nastolatka, na wszystko musiałam sama zapracować. pamiętam jak pracowałam w sklepie a moja pensja to była jakaś kpina - połowę oddawałam na swoje utrzymanie, do tego bilet miesięczny, niewiele mi zostawało a na buty musiałam odkładać przez kilka miesięcy! gdy straciłam pracę było jeszcze gorzej! wiem co oznacza nie mieć grosza przy duszy, teraz zastanowię się zanim coś kupię dwa razy, oczywiście zdarzają się chwile słabości, ale znam wartość każdej złotówki! nie marnuję jedzenia, kupuję tylko co naprawdę jest mi potrzebne, korzystam z promocji w granicach rozsądku. na każdy tydzień mam określoną kwotę, planuję zakupy, rachunków nie zbieram, ale mam pamięć do cen - zboczenie zawodowe ;)

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Rozumiem Cię doskonale;) Też na większość rzeczy zapracowałam sobie sama z czego teraz jestem dumna. Nigdy nie chciałam zwracać się o pomoc finansową do rodziców choć fakt, że gdy straciłam pracę to rodzice pomogli za co jestem im wdzięczna;)
        Gratuluję postawy;))

        Usuń

    Zostaw po sobie ślad! Jestem ciekawa Twojego zdania i opinii, nie czekaj więc i podziel się nią;)